Pisałam Wam już jakiś czas temu o płynnych rozświetlaczach z Lovely, które skradły moje serce. Dzisiaj test podobnego produktu, lecz tym razem z Makeup Revolution.

Tego typu rozświetlacze, uważam za produkt wielofunkcyjny. Można ich używać do rozświetlania twarzy, dekoltu, jako bazę pod cienie, ale również można dodać kilka kropel do balsamu do ciała, aby uzyskać efekt „skin glow”. Z całą pewnością jest to super kosmetyk na lato!

Ten z MUR, który testowałam jest w odcieniu rose gold i trzeba go używać z rozwagą, gdyż niewłaściwie nałożony (a raczej źle roztarty) stworzy nam na błyszczące ciemne plamy.

Jego blask jest całkiem przyjemny, ma maleńskie drobinki, więc daje wykończenie bardziej satynowe niż brokatowe. Błysk można wzmacniać nakładając kolejne wartstwy. Jest bardzo trwały. Początkowo nałożyłam go na plastikową paletkę, aby pędzlem delikatnie rozprowadzić go na twarzy i dekolcie. Po wyschnięciu było bardzo trudno domyć paletkę 😄 Gdybym miała go porównać z rozświetlaczami Lovely to pod względem trwałości wygrywa, ale jednak kolorystycznie bardziej odpowiadają mi te nasze polskie 🥰